Przyznam, że zaczynając bloga spodziewałam się negatywnych komentarzy na temat tego co piszę czy też w mniej kulturalnej wersji na temat mojej osoby. Ku mojemu zaskoczeniu i dość kontrowersyjnej jak na nasz standardowy światopogląd tematyce bloga wcale nie było ich dużo. Wiele osób doskonale wiedziało, że to o czym piszę nie jest żadnym odkryciem i to co jemy ma znaczenie. Dlatego nie spieszyłam się z tym postem, ale dziś, po ostatnim komentarzu, natchnęło mnie na pewne wyjaśnienia.
Przede wszystkim ten blog nie miał na celu wywoływać zamieszania czy kontrowersji – powstał jako konsekwencja mojego dietetycznego dojrzewania. Od lat intersowałam się zdrowym odżwywianiem i sposobami na redukcję oraz utrzymanie optymalnej wagi. Odkąd schudłam ponad 30 kg byłam na różnych dietach i próbowałam walczyć z wszelkimi problemami jakie zna każdy odchudzający: od głodu, po wahania wagi i różne problemy zdrowotne. Po kilku latach utrzymywania wagi stwierdziłam, że jest coś więcej niż standardowe liczenie kalorii i pięć małych posiłków dziennie na zmianę z godzinnym bieganiem na bieżni…że musi być jakaś inna, bardziej naturalna metoda. I tak się zaczęło zainteresowanie ewolucją i całym rozwojem naszego żywienia od ery paleolitu.
Od tamtego momentu spędzam codziennie po kilka godzin czytając o odżywianiu, zdrowiu i wpływie diety na nasze ciało. Nie muszę – chcę. Mogłam zostać w tym punkcie sprzed lat – w końcu nie było źle – byłam chuda i całkiem nieźle się odżywiałam. Można powiedzieć, że osiągnęłam to czego wielu osobom z nadwagą się nie udaje osiągnąć…ale to powierzchowne i krótkowzroczne podejście. Nie chciałam się czuć dobrze tylko najlepiej jak mogę oraz nie chciałam patrzeć tylko przez pryzmat swojego rozmiaru, ale również mieć na uwadze profilaktykę zdrowia i dobrego samopoczucia w perspektywie lat.
I teraz do sedna: jak śmiem pisać o jedzeniu i zdrowiu nie będąc lekarzem czy dietetykiem? Osoby, które zadają to pytanie pokazują dokładnie pewnien sposób myślenia. Lekarz czy dietetyk jest tutaj mądrym graczem, któremu możemy zaufać i być pewnym, że zadba o nasze zdrowie. I nie mam nic przeciwko konwencjonalnej medycynie, uważam że jest genialna jeśli chodzi o ratowanie życia czy inne nagłe przypadki. Bez niektórych jej cudów dziś wielu z nas nie byłoby na świecie. Ale nie oszukujmy się – lekarze leczą choroby, a nie zdrowie. Ilu z Was wyszło z rozczarowaniem po raz enty z gabinety słysząc te same zalecenia lub trzymając w ręku kolejna receptę? A czy ktokolwiek usłyszał pytanie o dietę? Rozumiem, że lekarze nie mają pojęcia o dietetyce, ponieważ zwyczajnie nie ma takich zajęć w programie edukacyjnym…ale negowanie wpływu jedzenia na nasze zdrowie jest dla mnie traktowane jak zwykłe oszustwo. W moim rozumieniu jest też ogromna różnica między konwencjonalnym podejściem, a niedoinformowaniem. Czemu każdy pacjent z trądzikiem czy drażliwym jelitem jest traktowany tak samo? Ja nie chcę być leczona według protokołu, którego dotyczy moja choroba…jestem człowiekim i składam się z wielu komponentów, które są od siebie zależne, więc dlaczego lekarze nie potrafia podejść kompleksowo do mojego zdrowia? Gdzie się podziało holistyczne leczenie znane już od tysięcy lat?
Cieszę się, że nie jestem lekarzem ani dietetykiem. Rozumiem, że nie mam papierka poświadczającego moją wiedzę, ale też daje mi to dużo do myślenia, że ten papierek tyle dla wielu osób znaczy. Tak patrzymy na edukację. Skończyłam kilka lat temu studia, które powszechnie uważane są za ciężkie. Pracuję w zawodzie zdominowanym przez mężczyzn i nie jest to łatwy zawód. A studia? Cóż…każdy kto studiuje wie jak to wygląda w praktyce. I nie wierzę, że studenci medycyny nagle są bardziej przykładni.
Poza tym czy zdrowie i dieta są tematami, w których chcemy całkowicie i bezwiednie oddać się w ręce innych osób. Czy naprawdę wszyscy, którzy piszą obraźliwe komentarze na moim blogu, nie wierzą że każdy ludzki mózg jest w stanie zrozumieć pewne procesy i fakty. A może nie chcą wziąć odpowiedzialności za swoje życie…czy naprawdę muszę mieć stopień naukowy aby zrozumieć podstawowe pojęcia biologiczne i wyciągnąć wnioski z badań? No i oczywiście te osoby uważają, że edukacja może się odbyć tylko za pomocą jakiejś instytucji, prawda? Osoby zmotywowane, poświęcające czas na samodzielną naukę i szukające wiedzy na własną rękę nie mają szans, bo przecież nie maja formalnego wykształcenia. Dziwne, że jednak takie osoby nie boją się korzystać z dobrodziejstwa Microsoftu? Przecież Bill Gates też nie miał technicznego wykształcenia.
Codziennie wkładam bardzo dużo wysiłku w naukę, zaczynam rano od słuchania wywiadów i rożnych newsów, w pracy w każdej wolnej chwili pochłaniam badania i artykuły naukowe, a wieczorami zagłębiam się w książki. Temat odżywiania jest mi bliższy niż praca, którą zawodowo wykonuję (i na którą mam papierek). Ten blog powstał, aby przekazać pewne informacje i zachęcić do szukania i zdobywania wiedzy. Nigdy nie napisałam, że jestem nieomylna, ale na wszystko co piszę jestem w stanie przedstawić logiczne argumenty i dowody. Niemniej jednak wciąż jestem tylko pośrednikiem i nie wymyślam tej treści tylko ją przekazuje na podstawie pracy innych. Jeśli niektóre osoby przyjmują postawę ignorancką to jest to ok dla mnie, ale obrażanie tego co robię czy emocjonalne wyżywanie się jest dla stratą czasu oraz energii i nie życzę sobie tego na moim blogu. Jeśli dalej będzie to miało miejsce to ubliżające komentarze będę usuwać lub ta funkcja pozostanie tylko dla zalogowanych osób. Nie naciskam na podpisywanie komentarzy i nigdy anonimowość nie miała dla mnie znaczenia, ponieważ szanuję cudzą prywatność…ale miałam nadzieje, że ten szacunek działa w dwie strony 🙂 Wszelkie konstruktywne (mniej, bardziej i nawet w ogóle) komentarze z zachowaniem minimalnej dawki kultury są dla mnie zawsze cenne 🙂