12 sierpnia, 2012

Jedzenie wcale nie powinno być idealne

Czuje potrzebę napisania paru słów odnoście zdrowego jedzenia w praktyce. Wiele osób zarzucało mi, podejście zahaczające o ortoreksję i wiele było mocno zaskoczonych, gdy w jednym z postów pisałam, że jem lody cały tydzień 🙂  
Nasza relacja z jedzeniem jest różna w zależności od wielu czynników, takich jak: wychowanie, choroby, doświadczenia przeszłe, indywidualne skłonności itd. Ja lubię jeść, i to lubię jeść dużo i jedzenie jest dla mnie jakimś komfortem. Niezależnie jak bardzo jestem świadoma zdrowego odżywiania, czasem mam ochotę rozpieścić to małe dziecko, które każdy z nas w sobie nosi.

Tydzień temu na imprezie ze znajomymi zjadłam 300g pistacji. Wiem dokładnie ile, bo sama je kupiłam, przyniosłam i sama zjadłam 🙂 Nie zastanawiałam się czy są zdrowe czy nie, ile mają kalorii, i czy od takiej ilości tłuszczu nie będzie mnie bolał brzuch. Po prostu miałam ochotę. Miałam też ochotę na ciasto. I gdybym mogła to pewnie bym się nie zastanawiała ani chwili. Jedynym powodem, dla którego ciasto zostało ocalone jest fakt, że moja insulina za dużo już namieszała w moim zdrowiu i strach przed konsekwencjami wygrał. Udało mi się pozbyć leków i nie chcę tego psuć. Ale w innym przypadku lub gdy bym nie miała tej świadomości to ciasto na pewno byłoby pochłonięte.
Zastanawiam się skąd mam różne potrzeby zapewnienia sobie komfortu jedzeniem. I dokładnie wiem kiedy się zaczęły. Wraz z pierwszą dietą i pierwszą próbą odchudzania (jakieś 15 lat temu). I tak jest zawsze. Rozpoczęcie diety jest jak ruszenie kostki domina. Im bardziej się ograniczamy tym większa szansa, że po jakimś czasie to czego sobie odmawiamy wróci do nas ze zdwojoną siłą. Nie od razu. Na początku łatwo wytrwać. Po jakimś czasie, być może po tygodniu, być może po roku,  na skutek ograniczania ilości i typu jedzenia zaczynamy odczuwać dziwne potrzeby. Czasem jest to związane z wieloma procesami, które zachodzą w naszym ciele (niedożywienie, niedobór witamin i minerałów, zaburzenie równowagi hormonalnej)….a czasem jest to psychologiczna potrzeba. Zwłaszcza gdy nasza dieta nie do końca nam odpowiada. Jeśli lubimy jeść pieczywo i makarony, a nagle każą nam odstawić zboża to w przypadku, gdy sami naprawdę tego nie będziemy chcieć, zrodzi się bunt i potrzeba znalezienia jakiegoś zamiennika. Nie można jeść non stop tego co nam nie odpowiada, zwłaszcza tego co nie smakuje. Jak nie lubimy mięsa to dieta paleo doprowadzi nas do frustracji. Jak nie lubimy warzyw to wegetarianizm będzie nierealny itd. Oczywiście można zmienić podejście i ja staram się iść w tą stronę. Rozumiem co szkodzi, co pomaga, jaki efekt ma to co jemy na nasz organizm i łatwiej mi odpuścić pewne rzeczy. Ale mimo tego, i mimo tego, że jem co lubię, bo uwielbiam mięso i warzywa, to wciąż co jakiś czas pojawia się potrzeba zjedzenia czego zakazanego. Czasem zaspokojona mija, czasem nie mija przez tydzień lub nawet miesiąc. Co wtedy robię? Odpuszczam. Zawsze. Kiedyś walczyłam z sobą, uważałam że silna wola jest kluczem do sukcesu. Zachcianki nie mijały i często kończyły się kompulsywnym objadaniem, a później poczuciem winy. To tona stresu, którego nie potrzebuje w życiu.
Więc odpuszczam. Co prawda nie oznacza to, że kupuję pudło lodów i jem całe na raz (kiedyś tak notabene robiłam 🙂 ). Ale np. jem więcej tego co lubię i co mogę jeść. Często to jest słoik kremu kokosowego lub połowa pieczonego kurczaka. Zdarza się, że po takim objedzeniu nie chcę patrzeć na jedzenie przez następny dzień 🙂 Ale staram się jeść świadomie i traktować to jak ucztę i jak coś pozytywnego. Nie chcę myśleć negatywnie, że znów jem za dużo lub że to co robię mi szkodzi, mimo że taka ilość tłuszczu, białka czy w ogóle jakiegokolwiek jedzenia nie jest wcale zdrowsza niż paczka ciastek. Czasem nie mam ochoty na moje jedzenie i chcę przerwy od tych wszystkich zdrowych rzeczy. Wtedy jem lody. Ze wszystkiego co uważam za niezdrowe lody po prostu lubię najbardziej. Czasem jem trochę i wystarczy. Czasem jem codziennie trochę przez tydzień. Gdybym myślała negatywnie o tym, to pewnie zaczynając jeść trochę byłoby mi wszystko jedno i zjadłabym wszystko.
A sęk w tym, żeby nauczyć się równowagi i kontroli. A aby mieć kontrolę nie można się ograniczać, ani sobie odmawiać. Brzmi paradoksalnie, ale tak jest. Nie nauczymy się nic robić dobrze, jeśli ciągle będziemy bać się popełniania błędów. I trzeba też nauczyć się wybaczać sobie te błędy. Nie rozpamiętywać, nie drążyć, nie analizować, nie kombinować jak teraz złagodzić konsekwencje (jeść następnego dnia mniej czy więcej ćwiczyć). 
Pamiętajcie, że jeśli będziemy myśleć, że robimy coś złego czy zakazanego, to nasze ciało zareaguje jakbyśmy naprawdę je krzywdzili. A to tylko jedzenie. I ważniejsze jest to co myślimy o nim, niż to jakie ono jest. Oczywiście zakładając, że mamy zdrową  dietę, a raz na jakiś czas wyjdzie inaczej 🙂
Dobrą i skuteczną techniką jest podejście do jedzenia na zasadzie 80/20, czyli 80% naszego jedzenia jest zdrowe, a pozostałe 20% to nasze słabostki. To w zupełności wystarczy dla zapewnienia sobie optymalnego zdrowia zarówno psychicznego jak i fizycznego. Nie chodzi o idealizm, chodzi o konsekwencję w tym co robimy.
Osobiście byłam długo w trybie idealnego jedzenia, ważenia, liczenia kalorii, ćwiczeń itd. Oczywiście wiązało się to co jakiś czas z napadami głodu na cokolwiek, ale szczerze mówiąc nie widzę korzyści. Nie byłam ani zdrowsza, ani chudsza, ani bardziej szczęśliwa. Teraz robię dokładnie na odwrót – jem ile chcę, nic nie liczę, nic nie ważę, ćwiczę mniej i efekt jest dokładnie ten sam odnośnie mojej wagi/wyglądu. Za to z pewnością jestem zdrowsza i szczęśliwsza. W dużej mierze jest to kwestia mojej diet, ale myślę że jest więcej. Być może z wiekiem i świadomością zmieniły się moje piorytety. Być może też znudziło mi się to skrupulatne przestrzeganie zasad. Albo poczułam się już na tyle swobodnie, że mogę przesuwać granicę….niemniej jednak nigdy by do tego nie doszło gdybym dalej się ograniczała, odmawiała sobie wielu rzeczy i dążyła do chorego perfekcjonizmu. My kobiety tak potrafimy. Dlatego błagam, jeśli ktoś ma takie skłonności, postarajcie się coś zmienić, nie bądźcie swoimi największymi wrogami 😉

Szkolenie
nadwrażliwości pokarmowe

Od nadwrażliwości pokarmowych do autoimmunologii

dieta
eliminacyjna

Samodzielne rozwiązywanie problemów pokarmowych.

pobierz
przewodnik

Paleo w pigułce.

Zapisz się na
konsultacje

Najczęściej czytane

Hashimoto (autoimmunologiczna niedoczynność tarczycy)

Niedoczynność to poważny problem w ostatnich latach. Coraz więcej osób choruje i coraz częściej pacjent słyszy, że jego choroba to Hashimoto. Przeważnie... Zobacz więcej


Euthyrox, Eltroxin – czego nie wiesz o syntetycznym T4?

Nie ma dnia abym nie dostała wiadomości na temat chorób tarczycy. Niedoczynność jest tak często diagnozowana w ostatnich latach, że zaczyna to... Zobacz więcej


Reaktywna hipoglikemia i insulinooporność

Problemy z poziomem glukozy we krwi są bardzo powszechne, ponieważ wile różnych czynników wpływ na stabilność glukozy we krwi. Stres, nieodpowiednia dieta,... Zobacz więcej


SIBO czyli najczęstszy powód Zespołu Jelita Drażliwego

Zespół jelita drażliwego to jedna z najczęstszych diagnoz na świecie. Nazywam ją workiem, do którego można wrzucić dosłownie wszystko, co daje objawy... Zobacz więcej


Gdy metylacja zawodzi – mutacja genu MTHFR

MTHFR – zapamiętajcie ten akronim, za kilka lat będzie o nim głośno. Dzisiejszy post, w moim odczuciu, jest jednym z ważniejszych. Przynajmniej... Zobacz więcej


Archiwum wpisów

Archives

Godziny otwarcia gabinetu:

PN-PT 10:00-18:00

Używamy cookies i podobnych technologii m.in. w celach: świadczenia usług, reklamy, statystyk. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień Twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Pamiętaj, że zawsze możesz zmienić te ustawienia.