Jestem paleo. Bez dwóch zdań, chociaż rzadko pisze lub mówię o tym. Nie jestem chyba fanką etykiet. No i paleo, mimo wszystko kojarzy mi się z dietą. To nie tylko dieta. To też styl życia, ale nie całe życie i nie religiia 🙂 I wiele osób traktuje paleo jako prosty sposób na odchudzanie bez wystarczającej wiedzy na ten temat.
Schudnąć można na wielu dietach. Jedząc paleo można też przytyć. Wszystko kwestia interpretacji. Paleo nie jest idealną i uniwersalną dietą. Ma świetne podstawy i wyjście z punktu widzenia naszych przodków oraz oparcie swojego menu na naturalnych i nieprzetworzonych produktach uważam, za piorytet jeśli chodzi o zdrowe odżywianie. Ale z pewnością nie każdy może jeść w ten sposób.
Każda dieta powinna być dobierana niezwykle indywidualnie. Należy wziąć pod uwagę cel diety – czy ma być to redukcja, poprawa ogólnego zdrowia czy zwiększenie efektów treningów. Poza celem istotny jest nasz obecny stan zdrowia, styl życia i preferencje odnośnie jedzenia.
Istnieje wiele wersji Paleo. Są takie, które uwzględniają nabiał, są takie z dużą ilością skrobi, są też pozwalające na słodziki, mąki orzechowe itd. Nie ma jednak lepszej czy gorszej wersji. Istotna jest jakość jedzenia. W pewnym sensie ważne są też proporcje makroodżywcze, ale wiele razy już podkreślałam, że optymalne zdrowie można uzyskać przy różnych wskaźnikach białka, węglowodanów i tłuszczu. Są osoby stosujące z powodzeniem paleo w wersji wysokwęglowodanowej, jak również niskobiałkowej. Ważne jest aby to jak jemy pomagało nam w osiągnięciu zdrowia i dobrego samopoczucia, bez zbędnej definicji jaką dietę stosujemy.
Często paleo kojarzy się z jedzeniem w kółko mięsa i warzyw. To prawda, że mięsa jest więcej niż w tradycyjnej diecie, ale z definicji nie można powiedzieć, że jest to dieta wysokobiałkowa. Białko jest tu raczej na średnim poziomie, chociaż wiele osób znacząco zwiększa jego konsumpcję bez żadnych nieprzyjemnych konsekwencji. Z pewnością tłuszcz powinien być spożywany w większej ilości, co nie oznacza, że trzeba go jeść łyżkami. Po prostu obecne czasy propagują tłuszczofobię, stąd jemy ilość tłuszczu w naszej diecie jest znikoma i wystarczy tylko ją zwiększyć do optymalnego poziomu. Węglowodany są najbardziej sporną kwestią. I tutaj moim zdaniem nie ilość, ale jakość ma znaczenie. Możemy jeść tonę warzyw, owoców i tym sposobem nie będzie to stricte niskowęglwodoanowa dieta, ale na pewno będzie dużo niższa w węgle niż klasyczna tradycyjna dieta oparta o przetworzone zboża, cukier itd.
Istotne jest dopasowanie co jemy do naszego organizmu. Często ludzie, którzy przechodzą na paleo odczuwają nagła ulgę po odstawieniu cukru, zbóż i nabiału. Kończą się problemy z brakiem energii, kłopotami trawiennymi, alergiami, trądzikiem, nadciśnieniem itd. Jest jednak druga strona medalu. Są osoby, które na tradycyjnej diecie nie odczuwają żadnych dolegliwości. Być może ich metabolizm jest sprawniejszy, być może dotychczasowa dieta nie zrobiła zbyt dużego spustoszenia w organizmie…w każdym razie czują się całkiem nieźle, ale postanawiają zainwestować w profilaktykę i oprzeć swoje menu na naturalnej diecie. I wtedy zaczynają się dziwne problemy…najczęściej są to problemy trawienne takie jak biegunka, zaparcia, dyskomfort lub problemy z chorobami autoimunnologicznymi. Dlaczego się tak dzieje? Przede wszystkim paleo, mimo że z założenia naturalna, jest dietą bogatą w produkty, które są potencjalnie problematyczne.
Dla człowieka najcięższym do strawienia jedzeniem jest ugotowane zwierzęce białko (mięso, ryby, jaja) oraz surowe warzywa. Czyli tak naprawdę to co paleo lubi najbardziej. Zwiększona konsumpcja tych produktów często rodzi problemy. Ponadto warzywa, nawet ugotowane, mogą z wielu powodów przysporzyć kłopotów: chociażby ze względu na wysoką zawartość
błonnika,
FODMAPS czy grupę
psiankowatych, które nasilają wszelkie choroby autoimmunologiczne. Alergenami ponadto mogą być białka jaj i orzechy.
Wiele z nas ma również problemy z trawieniem tłuszczu, którego na paleo nie brakuje. Może to być spowodowane nieprawidłowy wydzielaniem enzymu trawiącego tłuszcze, czyli lipazy lub też problemami z wątrobą czy pęcherzykiem żółciowym.
Każdy z nas ma jakieś dolegliwości zdrowotne i nieodpowiednia dieta, bez znaczenia czy paleo czy inna, może je mocno zaostrzyć. Dlatego na pytanie co wolno na paleo, a czego nie wolno, nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Inne będą zalecenia dla osoby o kiepskim metabolizmie, inne dla tych cierpiących na choroby tarczycy czy mających problemy z trawieniem. I mogą to być bardzo skrajne wskazania, w jednym przypadku np. zaleci się jedzenie tony warzyw, w innym ograniczy się tylko do 2-3 rodzajów. Jedni będą mogli jeść owoce i orzechy, inni będą musieli wykluczyć nawet jajka. Jedzenie nie jest z definicji dobre lub złe. Wszystko zależy od kontekstu. Ten sam produkt może leczyć i zaszkodzić.
Najważniejsza jest obserwacja własnego ciała i odpowiednia reakcja gdy coś jest nie tak. Dlatego gotowe jadłospisy i sugerowanie się co inni jedzą może być zgubne. Podstawa jest oczywiście prawdziwe jedzenie. Nie zawsze to wystarcza, ale zawsze powinno być dla nas oczywiste, że mimo konieczności modyfikacji, która czasem może się pojawić, nigdy nie należy odchodzić od diety, która jest dla nas naturalna i wracać do starych nawyków żywieniowych. Być może w konsekwencji okaże się, że nie możemy jeść tyle tłuszczu ile myślimy, że paleo wymaga, albo że nasz organizm nie toleruje zbyt dużej ilości białka zwierzęcego…nie szkodzi. Jest tona innych zdrowych i naturalnych rzeczy do zjedzenia, że nie ma sensu dopasowywać się na siłę do paleo tylko dlatego, że aktualnie jest wiele ohów i ahów na temat tej diety. Dystans jest wielce wskazany 🙂