Nie jestem wielką fanką cardio. Przynajmniej od jakiegoś czasu. Głównie z powodów, o których już kiedyś pisałam i sama niestety na sobie odczułam jak bardzo złudne są aeroby. Oczywiście mówię tutaj o długich intensywnych sesjach cardio o stałym tempie. Jestem za to adwokatem krótkich dynamicznych sesji cardio takich jak HIIT/intewały/tabata.
Są różne teorie na temat jak ćwiczyć. I podobnie odnośnie cardio często słyszę pytanie czy ćwiczenie na czczo faktycznie przyspiesza spalanie tkanki tłuszczowej lub powoduje jej lepszą redukcję.
I tak i nie. Wszystko zależy od konkretnej osoby. Przede wszystkim patrząc na redukcję tkanki tłuszczowej musimy wyodrębnić trzy kluczowe kroki: mobilizację (jest to najprościej mówiąc wydostanie zmagazynowanego tłuszczu z komórki i odbywa się głównie przy użyciu hormonów takich jak insulina czy hormon wzrostu lub kortyzol); transport (oznacza transport kwasów tłuszczowych do krwiobiegu) oraz spalanie (to wykorzystywanie kwasów tłuszczowych przez tkanki takie jak mięśnie, wątroba, serce).
I te kroki są zależne od aktualnej ilości tkanki tłuszczowej jaką mamy. U osób szczupłych (12-15% tkanki tłuszczowej u mężczyzn, 19-22% u kobiet) największym problemem jest mobilizacja. Organizm im mniej tłuszczu posiada tym więcej procesów adaptacyjnych uruchamia, aby ochronić pozostałą tkankę tłuszczową, co oznacza wydostanie kwasów tłuszczowych z komórek niezwykle ciężkie. Również transport oraz spalanie mogą być utrudnione, chociaż to już odbywa się w mniejszym stopniu. U osób z dużą nadwagą czy otyłością obserwujemy odwrotne zjawisko. Kwasy tłuszczowe pływają w krwiobiegu, więc mobilizacja zachodzi bez problemu. Natomiast spalanie z powodu wielu zachwianych mechanizmów jest ograniczone. W najlepszej sytuacji są osoby z nadwagą czyli pomiędzy tymi dwoma wyżej opisanymi grupami. W takim przypadku wszystkie trzy kroki odbywają się bez większych przeszkód.
Cardio na czczo jest więc jakąś strategią na pobudzenie mobilizacji w przypadku osób szczupłych. U pozostałych osób pora dnia nie powinna mieć znaczenia. Badania wskazują różne zależności: od większego spalania tkanki tłuszczowej po brak efektów, więc całość jest dość logiczna.
Pod uwagę należy też brać fakt, że po nocy, a dokładniej nocnym poście nie każdy będzie w stanie wykonać trening. Niektórzy będą się czuć dużo słabiej, co odbije się na ich formie. Nawet osoby przystosowane do spalanie wyłącznie własnej tkanki tłuszczowej, czyli zaadaptowane do ketozy, przyznają że nie trudno jest wykonać trening z taką intensywnością jaka jest przy ćwiczeniach między posiłkami. Osobiście długo ćwiczyłam rano po małym posiłku, od roku wyłącznie trenuje w fazie postu i odczuwam mniejszą intensywność ćwiczeń i gorszą formę, ale w początkowej fazie zauważyłam nagły i niezamierzony skok w redukcji tkanki tłuszczowej.
Niedoczynność to poważny problem w ostatnich latach. Coraz więcej osób choruje i coraz częściej pacjent słyszy, że jego choroba to Hashimoto. Przeważnie... Zobacz więcej
Nie ma dnia abym nie dostała wiadomości na temat chorób tarczycy. Niedoczynność jest tak często diagnozowana w ostatnich latach, że zaczyna to... Zobacz więcej
Problemy z poziomem glukozy we krwi są bardzo powszechne, ponieważ wile różnych czynników wpływ na stabilność glukozy we krwi. Stres, nieodpowiednia dieta,... Zobacz więcej
Zespół jelita drażliwego to jedna z najczęstszych diagnoz na świecie. Nazywam ją workiem, do którego można wrzucić dosłownie wszystko, co daje objawy... Zobacz więcej
MTHFR – zapamiętajcie ten akronim, za kilka lat będzie o nim głośno. Dzisiejszy post, w moim odczuciu, jest jednym z ważniejszych. Przynajmniej... Zobacz więcej
Używamy cookies i podobnych technologii m.in. w celach: świadczenia usług, reklamy, statystyk. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień Twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Pamiętaj, że zawsze możesz zmienić te ustawienia.