Mało mnie ostatnio na blogu, a jeszcze mniej na forum czy mailu. Staram się być aktywniejsza na facebooku i pisać dłuższe, bardziej konkretne posty, ale nawet na to czasem brakuje czasu. Większość osób wie, że ostatnie dwa miesiące spędziłam na pisaniu prac naukowych, aby uzyskać dyplom dietetyka (Nutrition in Diploma), który jest pierwszą częścią edukacji w kierunku Naturopaty. I udało się bezproblemowo! Co prawda upoważnia mnie on do prowadzenia własnej praktyki w oparciu o leczenie dietą, to jednak nie czuję, aby samo uzyskanie go było wyzwaniem. Być może dlatego, że miałam dużą wiedzę teoretyczną. Było ciężko momentami, ale tona prac naukowych na temat witamin, minerałów, i systemów ludzkiego organizmu to coś co lubię. Dużo więcej trudności mam z naturopatycznym podejściem, które bywa dość enigmatyczne dla człowieka zorientowane na naukę. Idee witalizmu, konstytucji, siły życia czy choroby jako rezultatu fluktuacji energii to dla mnie jakby nie patrzeć, inne spojrzenia na człowieka i jego organizm.
Od miesiąca robię program kliniczny, który jest dużo bardziej wymagający pod każdym względem. I biorąc pod uwagę prace jakie pisałam w trakcie nauki i moje osobiste preferencje, nie było zaskoczeniem, że przypadki kliniczne które mi przypisano totalnie odbiegają od tych poprzednich. I niestety nie są w moim 'ulubionym’ obszarze 🙂 Ostatnie tygodnie mijają mi pod znakiem nadciśnienia, udarów mózgu, ataków serca i osteoporozy.
Marzy mi się chociaż kilka dni wolnego, aby móc zająć się Waszymi wiadomościami, których codziennie dostaję multum. Niestety ponieważ moja stała praca zajmuje 10h dziennie z dojazdem, ciężko wygospodarować większą ilość czasu na coś poza nauką, gotowaniem, zakupami i innymi obowiązkami. I niestety mam duszę poszukiwacza/badacza, więc oprócz pracy nad dyplomem, na bieżąco edukuję się we własnym zakresie odnośnie tematów, które mnie interesują. Ostatnimi czasy jest to głównie praca mózgu i kwestie neurodegeneracyjne.
I szczerze mówiąc jestem na idealnej drodze do wykończenia swoich nadnerczy, stąd staram się chociaż trochę balansować wszelkie swoje aktywności i stawiam priorytet na sen. Niestety zbyt dużo stresu nie jest kwestią jaka mnie osobiście stopuje, i racjonalizuję to uważając, że są chwile w życiu, gdy nie można mieć wszystkiego….przynajmniej nie w jednym czasie 🙂 Swoją drogą codziennie się zastanawiam, jak ludzie mający dzieci dają radę z obowiązkami i czasem? 🙂 Uprzedzając pytanie: czemu czasem pozwalam sobie i innym na nadmiar stresu i mała destrukcję….hmmm myślę, że jest więcej w życiu i do przeżycia niż zdrowie. Jeśli naszą obsesja stanie się bycie zdrowym to nagle wszystko zacznie być problematyczne, od zarwanej nocy po imprezie przez brak ćwiczeń, za dużo ćwiczeń, po kieliszek wina, ciasto na weselu siostry, orzechy pełne kwasu fitynowego, warzywa psiankowate, warzywa krzyżowe, sałaty pełne szczawianów czy nadmiar Omega3.
Cieszy mnie, że wielu czytelników Tłustego Życia, potraktowało wiadomości tutaj dostępne jako zalążek czegoś nowego…czy to idei czy wiedzy, i z tego miejsca rozpoczęli własne poszukiwania i zdobywanie wiedzy. Zwłaszcza jeśli mowa o glutenie, bo wiele osób ma niesamowite pojęcie na ten temat. Wiem, że wiele osób prowadzi własne blogi na temat diety i zdrowia, więc zachęcam do podawania ich w komentarzach. Mam też nadzieję, ze ktoś w końcu zechce napisać gościnnego posta na temat własnych doświadczeń z dietą czy zdrowiem.
Jak tylko uporam się z atakami serca i udarami mózgu, biorę się za wszelkie zaległe wiadomości…tymczasem zastanawiam się o czym napisać posta: skutki low carb, detoks czy równowaga PH organizmu?