Nie wierzę, że to piszę i że to robię…..
Jak kiedyś już wspomniałam od kilku lat miałam problemy trawienne. Bardzo lekkie w porównaniu do większości osób jakie znam, ale jednak cały czas mnie to martwiło. Chcę mieć
zdrowe jelita. Moja dieta jest raczej prosta i teoretycznie nie powinno być problemów. Oczywiście to tylko teoria, bo tak naprawdę w kwestii jedzenia najgorzej trawimy surowe warzywa i ugotowane zwierzęce białka – czyli podstawę mojej diety.
I tak właśnie podejrzewałam, że może to jakieś warzywa (np. FODMAPS) powodują ten dyskomfort. Nie byłam jednak gotowa, aby odstawić warzywa (za bardzo je uwielbiam).
Z pewnością moje jelita były mocno
wyniszczone dietą bogatą w soję oraz zboża, do tego sztuczne słodziki i różne leki. I mówię tutaj o ostatnich 15 latach diety. Był też i cukier, i antybiotyki , i alkohol i nie mało stresu 🙂
Jadłam już od dłuższego czasu zdrowo, ale mój dziwny dyskomfort pozostał. Nie jest to ból, takie lekkie skurcze raz na jakiś czas, nie związane bezpośrednio z tym co jem i kiedy jem. W pewnym momencie postanowiłam zaatakować mój
system trawienny z kilku stron:
- probiotyki i sfermentowane produkty
- leczniczy rosół
- dokładne przeżuwanie
- mniej surowizny
- enzymy trawienne i kwas solny
- suplementacja witaminami
- tylko naturalne jedzenie
I powiedziałabym, że trawię świetnie. Zero wzdęć, zaparć czy innych problemów trawiennych. Mój stan jeśli musiał się znacznie poprawić, bo zauważam różnicę w odporności, skórze i ogólnym samopoczuciu. Ale dziwnego dyskomfortu nie usunął 🙁 Z tego co dziś rozumiem i do czego doszłam jest związany ze stresem (przymierzam się do serii artykułów jak stres niszczy nasze zdrowie) i nadmierną aktywnością układu nerwowego. Wszystko by się zgadzało, ale….wciąż mam wrażenie, że warzywa drażnią mi jelita, nawet jak to nie one są pierwotną przyczyną.
Dlatego postanowiłam odstawić warzywa i przeprowadzić odżywczą ketozę 🙂 Wydaje mi się to co najmniej dziwne, bo ogólnie jestem przeciw dietom ketogenicznym…ale z racji tego, że obecnie nie ćwiczę i nie potrzebuję węglowodanów postanowiłam spróbować. Przekonały mnie argumenty, że eliminacja warzywa naprawdę pomaga uspokoić i zaleczyć układ pokarmowy.
Nie zamierzam stosować takiej diety zbyt długo z wielu powodów, ale mam nadzieję że wytrzymam 2 tygodnie 🙂
Co jem? Mięso i tłuszcz…pokłady tłuszczu – jakieś 120g dziennie. Czuję jakbym pływała w nim. Do tej pory jadłam sporo, ale teraz już czuję mocny przesyt 🙂
Mam wrażenie, że to jest najgorsza dieta na świecie…tęsknie za warzywami i nie mogę się doczekać, aż skończę ten eksperyment. Dziś jest dopiero 3 dzień.
Co do wrażeń….nie widzę na razie zmian w moim dziwnym dyskomforcie jelitowym. Jest za to duża poprawa pracy mózgu…z racji tego, że byłam mocno przystosowana do spalania tłuszczu, nie mam objawów zmęczenia czy spadku energii, a moje ciało szybko zaczęło wykorzystywać ketony w celu energii. Jestem bardziej produktywna, nawet dziś chciało mi się pracować (zawodowo :)). Poza tym czuję się raczej bez zmian. Zobaczymy co będzie później.
Więcej o ketozie można poczytać
tutaj – prosto i przejrzyście 🙂
A ponieważ nie mam się czym chwalić w kwestii mojego jedzenia, podsyłam kilka sprawdzonych stron z przepisami:
- http://www.elanaspantry.com/paleo-diet-recipes/
- http://paleoaustralia.com/paleo-recipes/
- http://www.health-bent.com/