21 listopada, 2012
21 listopada, 2012
A wiele osób po prostu z dnia na dzień porzuca wszelkie węglowodany oprócz kilku warzyw. Dlaczego? Nie widzę tutaj sensu w przypadku gdy chcemy być zdrowi czy nawet schudnąć.
Przede wszystkim dieta niskowęglowodanowa w pewnym momencie staje się ketozą, a ta wymaga bardzo skrupulatnego podejścia zarówno w kwestii utrzymywania dobrych proporcji składników makroodżywczych jak i mikroodżywczych. Ponadto nie każdy organizm dobrze funkcjonuje w ketozie czy na diecie o niskiej wartości węglowodanów. Pomijam możliwe ciężkie komplikacje takie jak nadmierna produkcja kwasu moczowego, problemy z tarczycą, odwodnienie i straty elektrolitów, nadmiar szczawianów w nerkach z powodu nieprawidłowej utylizacji witaminy C czy też zmęczenie, brak energii lub kiepska regeneracja.
Są wskazania dla diet nieskowęglwoodanowych i moim zdaniem osoby z pewnymi dolegliwościami zdrowotnymi odczują więcej korzyści niż strat z takiego sposobu odżywiania. Najczęściej jest to czasowe rozwiązanie, innym razem pozostaje na dłuższy okres. Mowa tutaj o osobach z poważnymi zaburzeniami metabolicznymi (cukrzyca, insulinooporność), nowotworami, chronicznymi migrenami czy chorobami psychicznymi.
A pozostali? Nie jestem przekonana, że korzyści są większe niż straty. Dieta poniżej 50g węglowodanów netto (to tak standardowo same warzywa w ilości ok. 1-1,5 kg dziennie), zwłaszcza dla kobiet, jest bardzo problematyczna. I to mój punkt dziś – dlaczego przeciętna kobieta powinna jeść węglowodany oraz dlaczego same warzywa to zły pomysł.
Przede wszystkim z tego co widzę wraz ograniczeniem węglowodanów idzie zawsze restrykcja kaloryczna. Wielu komentujących na moim blog je same warzywa i rzadko przekracza 1500 kalorii. Restrykcja jest też zaburzeniem odżywiania. Do tego dochodzi codzienny stres, ćwiczenia, brak substancji odżywczych i w efekcie mamy: wahania wagi, przepracowaną od glukoneogenezy wątrobę, problemy z tarczycą i metabolizmem, zaburzenia prawidłowego cyklu lub nawet brak okresu, trądzik, słabe włosy, wymęczone nadnercza, zaburzony sen oraz wiecznie kiepski nastrój i brak energii. Zwłaszcza powyższe problemy odczują kobiety, które nie mają dużej nadwagi i są relatywnie 'w normie’ jeśli chodzi o poziom tkanki tłuszczowej.
Dlatego gdy nagle po przejściu na paleo zaczynamy odnotowywać objawy takie jak: wypadanie włosów, nietolerancja na zimno (ręce, stopy), zwężone brwi (brak włosków na końcach lub przerzedzenie), brak okresu, spadek libido czy pogorszone samopoczucie mogą to być znaki, że nasza dieta niskowęglowodanowa nie jest optymalna. Ponadto jedno istotne ryzyko wiąże się z niską podażą węglowodanów: po kilku tygodniach takiej restrykcji nasze ciało przestaje wytwarzać odpowiednie enzymy do ich trawienia, więc gdy znów zwiększymy ilość węgli pojawia się tycie oraz problemy z trawieniem. Jest to przejściowy stan, niemniej jednak nie należy do przyjemnych.
Sama wychodzę właśnie z ketozy. Odczuwam pewne kwestie związane z włączeniem większej ilości węglowodanów i szczerze mówiąc jestem zdziwiona, bo będąc w ketozie i cyklicznej ketozie nie czułam różnicy w porównaniu do diety wyższej w węgle. Jak mam być szczera to trochę mnie zastanawia ta moda na węglowodany tylko z warzyw, ponieważ mi adaptacja do takiego etapu zajęła dobrych kilka lat. Jestem pewna, że sporo moich kwestii związanych ze snem czy tarczycopodobnych również było spowodowane brakiem wystarczającej ilości węglowodanów i nieodpowiednio dobraną dietą (za mało tłuszczu, za dużo białka). A dodam, że mając dużą insulinooporność tyle lat byłam idealną kandydatką do takiej restrykcji.
Ostatnio temat węglowodanów mocno mnie zainteresował i według wielu źródeł w przypadku kobiet mających problemy z hormonami, stresem czy skórą zejście poniżej 100g dziennie jest problematyczne. Dla aktywnych lub trenujących jest już destrukcyjne. Nie będę nikogo przekonywać czy to prawda, ale chciałam zwrócić uwagę na tą kwestię. I racjonalnie podchodząc do tematu: warzywa (bez skrobi) powinny być jedzone bez ograniczeń (wzrokowych, mierzenia, ważenia itd), a owoce w zależności od naszej tolerancji fruktozy i aktywności od jednej do kilku porcji dziennie. Gdy nasza aktywność tego wymaga warto również uwzględnić to w menu.